Photo by NATHAN MULLET on Unsplash |
Choć przedsięwzięcie może się wydawać trudne, to wcale takie nie jest. Wystarczy znaleźć trochę wolnego czasu (rok lub dwa powinny wystarczyć) oraz pamiętać o kilku zasadach. Przypomnijcie sobie wszystkie te fatalnie wyglądające, obwieszone ramkami ściany, które widzieliście – w wielu z nich wystarczyłoby poprawić wysokość, odstępy między pracami bądź rozmiar obrazów, żeby zmieniły się w nieco bardziej „godne Pinteresta”. Moja ściana też nie jest idealna i nie uzurpuję sobie praw do żadnego Galeryjnego Tronu, ale kto wie – może moje rady i Wasz unikalny pomysł to właśnie przepis na sukces?
1. ZNAJDŹ ODPOWIEDNIĄ ŚCIANĘ
Zaczynamy od kwestii fundamentalnych. Jeżeli – jak ja –
budujecie galerię wokół TV, sprawa jest jakby… jasna. W innym przypadku,
poszukajcie dużej pustej przestrzeni w strategicznym miejscu: nad sofą,
łóżkiem, kominkiem, jadalnianą komodą, obok stołu lub w przedpokoju
(szczególnie efektownie prezentują się galerie na ścianach schodowych). To
tylko najbardziej popularne rozwiązania – możecie oczywiście wymyślić własne,
ale pamiętajcie: warto, żeby była to często oglądana przez domowników
powierzchnia. Szkoda, by nasz wspólny wysiłek poszedł na marne gdzieś w pralni.
2. WYRAŹ SIEBIE
Wow, zaleciało poradnikiem dla głodujących artystów, ale
serio, według mnie to bardzo ważne w galerii, którą tworzymy dla siebie, we
własnym domu: musi coś dla nas znaczyć. Zapomnijcie więc o plakatach z
sieciówek, wiszących w każdym mieszkaniu na wynajem. Nie drukujcie grafik,
które nic dla Was nie znaczą i nie róbcie hurtowych zakupów w sklepach z
plakatami tylko dlatego, że wszystkie siedemnaście doskonale się ze sobą
komponuje. Typografia? Złote myśli? Coelhizmy? Ograniczcie do minimum.
Moja rada brzmi: przeszukajcie półki i szafki. Wyciągnijcie
z nich wszystko, co czekało na oprawienie i ma dla Was jakąś wartość
sentymentalną. Poszukajcie nowych elementów i – dopiero na końcu – uzupełnijcie
je kupionymi pracami (ale niech to będą prace, które rzeczywiście Was poruszą).
Wśród pomysłów na wypełnienie galerii warto wymienić:
FOTOGRAFIE
Zdjęcia z wakacji, portrety, sepie z przodkami, zdjęcia
zrobione przez Was naturze, architekturze, zwierzętom, chmurom i studzienkom
kanalizacyjnym. Fotki z imprez, przynajmniej te cykane po 1:00, bym pominęła.
Ale to ja.
RYSUNKI Z DZIECIŃSTWA
Waszego lub Waszych dzieci. Ewentualnie sąsiadów, jeśli
bardzo wiele dla Was znaczą.
MAPY
Kilka lat temu bardzo modne były mapy wygenerowane,
wydrukowane i oprawione przez specjalizujące się w tym firmy – nie pogardzam, ale
zachęcam Was do odkopania papierowych map z miejsc, które odwiedziliście:
kupionych w siedzibie PTTK, pobranych z Informacji Turystycznej, noszących
ślady markera i intensywnego użytkowania. Stare mapy i ich repliki to również
wdzięczny do oprawienia obiekt.
SZTUKA
Temat rzeka. Prawdziwa, dobra sztuka jest kosztowna, ale nikt
nie wysyła Was od razu do Desy. Sztuką są też przecież akwarele od ulicznych
handlarzy, stare obrazy z OLX, własnoręcznie wykonany pop-art. Możecie też sami
machnąć jakiegoś bohomaza i wmawiać gościom, że to dzieło młodego, świetnie
rokującego ekspresjonisty z Suwałk: Jezus, no jak to, NIE ZNACIE KRZYSZTOFA ZMARZNIĘTEGO???
Warto tu również wspomnieć o reprodukcjach i zabawie w ich przerabianie (w
kolejnym wpisie pokażę Wam, jak my to robimy). Wiele muzeów udostępnia swoje
cyfrowe zbiory, Muzeum Narodowe w Warszawie na przykład tu.
RĘKODZIEŁO LUDOWE
Wycinanki i haft to must have w galerii każdego lokalnego
patrioty i etnoentuzjasty, któremu w duszy grają polki i oberki. A do tego
pięknie prezentują się w oprawie.
PLAKATY
Liczba zdolnych polskich projektantów plakatów, grafik i
kolaży jest wprost onieśmielająca. Zachęcam Was do odwiedzania targów, na
których można zapoznać się nie tylko z ich twórczością, ale i zamienić parę
słów z samymi autorami. To zawsze dodatkowa anegdotka i kolejna nić sympatii
dla wieszanego na ścianie dziełka. Jeśli nie macie możliwości rozbijania się po
targach – Internet już grzeje pieroga w oczekiwaniu.
STARE PLAKATY FILMOWE
Plakaty filmowe i teatralne to świetny element zarówno do
galerii, jak i do powieszenia osobno. Można je zdobyć w Internecie, na targach
staroci, i spod teatralnych lad.
STARE ILUSTRACJE
Ilustracja dziecięca to fascynująca dziedzina sztuki i warto
zapewnić jej jakieś miłe miejsce w galerii. XIX-wieczne książki dla dzieci to
złoto, tym bardziej, że prawa autorskie do rycin przeszły już dawno do domeny
publicznej. Istnieją strony, jak ta,
gdzie można przebierać w niezwykłych rysunkach – oczywiście zachęcam do
grzebania w tomach, z którymi coś Was łączy. Wciąż pamiętam, jak tata czytywał
mi przed snem „Sindbada Żeglarza”, dlatego dziś moją ścianę zdobi ilustracja z
„Księgi 1001 nocy”.
Dużo o naszej galerii mówią też ramki. Zwykłe, proste ramy w
standardowych rozmiarach i kolorach znajdziecie zarówno w IKEA, jak i np. w
Leroy-Merlin. Jeżeli marzy się Wam coś vintage, odwiedzajcie pchle targi,
Allegro, OLX i śmietniki, tylko weźcie pod uwagę, że tu ciężko będzie upolować
coś w wymiarze, którego akurat pilnie Wam potrzeba. Dobrym, ale bardziej
kosztownym (w sumie wszystko jest bardziej kosztowne niż śmietnik) rozwiązaniem
są ramy na wymiar – w tym najlepiej czuje się Martyna, znana Wam być może z IG
jako @oprawiamy_w_ramy – doradzi, podpowie, pomoże i zrobi jak trza.
3. OKREŚL WSPÓLNY MIANOWNIK
Jeżeli nie czujecie się zbyt pewnie w tworzeniu eklektycznej
galerii lub nie chcecie przesadzić z ilością dostarczanych przez nią bodźców,
Waszym wentylem bezpieczeństwa może być spójność: jeden wspólny element, który
połączy wszystkie (lub prawie wszystkie) jej składowe i ujednolici całość:
PALETA KOLORÓW
Paleta wieszanych prac ograniczona do trzech lub czterech
barw sprawi, że galeria będzie wyglądała na stonowaną. Wbrew pozorom, jest to
do zrobienia nawet w przypadku zdjęć z wakacji w Mielnie.
TEMATYKA
Możecie stworzyć tzw. „galerię tematyczną”, na przykład o marynistycznym motywie przewodnim. Albo coś bardzo letniego i egzotycznego. Widuję też galerie, w których większość elementów nawiązuje do lasu lub – bardziej ogólnie – do natury. Pomysły można mnożyć w nieskończoność. Co byście powiedzieli na galerię w stylu lat 90.-tych?RAMKI
Ujednolicaniem
można objąć ramki, decydując się np. na jeden kolor (zwykle czerń/biel),
kształt (np. tylko skromne, wąskie ramy) lub na konsekwentne użycie
passe-partout we wszystkich oprawianych obrazkach.
Być może jednak wcale nie macie takich dylematów. Wówczas
niech jedynym wspólnym mianownikiem wszystkich prac w Waszej galerii będzie po
prostu fakt, że wzbudzają w Was miłe uczucia. To powinno wystarczyć.
4. DORZUĆ COŚ EKSTRA
Macie już wizję swojej galerii? Wyróżnijcie ją, dodając coś
niesztampowego. Wyjdźcie poza, nomen omen, ramy i dorzućcie przedmiot
lub dwa, z którymi wiążą Was wyjątkowe wspomnienia – Wasze artefakty. Mogą to
być przywiezione z Meksyku marakasy, znoszony słomkowy kapelusz, złożony w
dzieciństwie model Czarnej Wołgi, aparat fotograficzny po dziadku lub pierwsza
deskorolka Waszego dziecka. Niech to będzie coś ważnego.
Tak, grzebień Ibisza też może być, jeśli to dla Was takie ważne.
5. DOBIERZ ROZMIAR
Odpowiedni rozmiar to jedna z cech dobrej galerii. W
skrócie: żadnego ściubienia! I chodzi mi zarówno o ogół, jak i o szczegół. Nie
projektujcie na dużej ścianie galerii złożonej z trzech obrazków – przez źle
dobrane proporcje wolna, pusta przestrzeń będzie się wydawała jeszcze bardziej
wolna i jeszcze bardziej pusta. Jak krawat kończący się nad pępkiem. Nie
chcecie takiej galerii, uwierzcie mi.
To samo tyczy się rozmiaru ramek. Nie jestem przeciwniczką
używania małych, a nawet bardzo małych ramek w galeriach (sama takie mam), ale
niech będą tylko dodatkiem, płatkiem parmezanu na risotto Waszej ściany. Nie
budujcie z nich całości, bo będzie to po prostu niestrawne. Kilka malutkich
ramek pośród innych, większych, zachęca, by podejść i przyjrzeć się im z
bliska. Kilkanaście czy kilkadziesiąt takich maleństw z miejsca odrzuca od
zapoznawania się z zawartością.
6. WYZNACZ ŚRODEK
Dobrze, gdy kompozycja obrazów w galerii ma swoje centrum –
największy lub najbardziej wyrazisty element, który jako pierwszy przyciąga i
skupia rozbiegany wzrok. Jeśli nie tworzymy układu symetrycznego (o którym za
chwilę), ten główny, najważniejszy element nie musi się znajdować idealnie na
środku, może być lekko przesunięty w lewo.
Analizując moją ścianę można by się spierać, co jest jej
sercem: telewizor czy wiszący tuż nad nim plakat „Bajka”. TV wyznaczył jej
umiejscowienie, jest największy i – kiedy jest włączony – najmocniej przyciąga
uwagę. Jednak to „Bajkę” uważam za centralne dzieło, na którym oparliśmy
architekturę całej galerii.
7. POBAW SIĘ KOMPOZYCJĄ
W Internecie można znaleźć wiele propozycji gotowych układów
obrazów na ścianie i choć korzystanie z nich uważam za niedorzeczne, bo
wymagają posiadania ramek o konkretnych wymiarach (a chyba nie to powinno być
puntem wyjścia do konstruowania galerii), to sądzę, że warto się im przyjrzeć.
Pomaga to wyrobić sobie oko.
Łącząc wybrane przez nas plakaty, zdjęcia i rysunki w
kompozycję, mamy do wyboru m.in.:
- Układ symetryczny – zbliżone rozmiarem obrazki wiszą mniej więcej symetrycznie po obu stronach osi pionowej (lub pionowej i poziomej)
- Układ niesymetryczny – ramki są rozmieszczone dowolnie
Ponadto, każdy z powyższych układów może być:
- Zamknięty – brzegi zewnętrznych ramek tworzą zdeterminowany przez nas wcześniej kształt, np. prostokąt, kwadrat lub romb. Do tej kompozycji nie da się już dołożyć nowych elementów, trudna może być nawet podmiana jednego na drugi
- Otwarty – galeria ma nieregularny, niezobowiązujący kształt, w razie kaprysu można coś do niej dołożyć, odjąć lub zamienić miejscami
Aby kompozycja miała bardziej uporządkowany charakter,
spróbujcie przeprowadzić przez jej wnętrze kilka prostych linii pionowych i
poziomych i dociągnąć do nich krawędzie ram. To wprowadzi wrażenie ładu, nawet
jeśli ramki i ich zawartość jest bardzo urozmaicona.
8. ZADBAJ O ZRÓŻNICOWANIE
W dekorowaniu wnętrza trzeba być trochę jak surowa
nauczycielka klas 1-3. Jeżeli dwa elementy na stylizowanej przez Was półce czy
– jak w tym przypadku – galerii są do siebie zbyt podobne, mogą się gryźć i
kłócić, a Waszym zadaniem jest je rozdzielić (i nie dać się dziabnąć). Poza
zwykłymi ramami macie kilka prawdziwie bizantyjskich sztuk? Świetnie, ale nie
zapomnijcie ich między sobą przemieszać. Dwie lub trzy złote ramy zbite w
gromadkę i otoczone klasyką, będą wyglądać jak błąd systemu (nie chciałam napisać
„nowotwór”, ale dokładnie to miałam na myśli).
Tak samo jak styl, mieszajcie też rozmiar i orientację ram:
mniejsze przeplatajcie dużymi, a pionowe - poziomymi. Nie twórzcie
homogenicznych podzbiorów, to nie służy galeriom ściennym. To chyba w ogóle
nikomu nie służy.
Pamiętajcie też o zasadach kompozycji: w naszej kulturze,
kiedy na coś patrzymy, nasz wzrok przemieszcza się z lewej strony na prawą,
dlatego obiekty bardziej wyraziste (poprzez swój rozmiar, barwę lub formę) –
jeśli nie mogą być w centrum – powinny być nieco z lewej. Nasze mózgi wolą też
widzieć małe przedmioty nad dużymi – duże wydają się bardziej ciążyć, małe
postrzegamy jako lżejsze, toteż taki układ jest bardziej naturalny dla oka.
Nie zrozumcie mnie źle – nie namawiam Was bynajmniej do
układania ram w piramidkę pod względem wielkości. Tak jak wspomniałam, trzeba to
umiejętnie zróżnicować, najlepiej metodą prób i błędów. Ale jeśli nie jesteście
w stanie znaleźć idealnej równowagi i ZEN dla Waszej domowej galerii, lepiej,
by obiekty duże i wyraziste były nieco niżej i bardziej z lewej.
9. ZACHOWAJ ODSTĘP
Odstęp jest jak dziury w serze – niby pustka, niby nic, a
może przesądzić o sukcesie lub porażce całego przedsięwzięcia. Zapomnijcie o
ogrodach, pamiętajcie o odstępach!
W prostym, symetrycznym układzie galerii możecie wyznaczyć
stały odstęp między obrazami i po prostu się go trzymać. Polecam wartości
zbliżone do 7 cm. W układach bardziej nieregularnych, gdzie rozmiar ram jest
mocno zróżnicowany, warto być elastycznym i lekko manipulować tą liczbą: nieco
ją zwiększać między dużymi pracami i zmniejszać między ramkowym planktonem.
Najważniejsze, żebyście w ogóle o owych spacjach pamiętali –
są one szalenie ważne dla odbioru galerii.
10. OSTATECZNIE ROZPLANUJ
W powyższych punktach bardzo dużo pisałam o układzie,
rozmieszczeniu elementów galerii i tworzeniu w swojej głowie jej ostatecznego,
spójnego obrazu. Mam jednak świadomość, że robienie tego wszystkiego w myślach
jest cholernie trudne. Idealnie byłoby wygospodarować na podłodze dużą ilość
miejsca, najlepiej przed ścianą, na której będziemy się dopuszczać aktu
tworzenia. Rozłóżcie wszystko, co macie, i po prostu zacznijcie się tym bawić.
Możecie też robić poszczególnym pomysłom zdjęcia – to świetny sposób na
nabranie dystansu i ujrzenie efektu swoich zmagań z innej perspektywy.
Nie macie możliwości rozłożenia tych wielkich puzzli na
podłodze? Kupcie na poczcie brązowy papier za 3 zł i wytnijcie z niego atrapy o
dokładnych wymiarach Waszych oprawionych prac. Podpiszcie ołówkiem, jaki
obrazek ma się znaleźć w danej ramce i zwykłą taśmą malarską przyklejcie
wszystko do ściany.
11. SŁÓWKO O WYSOKOŚCI
To chyba dobry moment, by wspomnieć o Jej Wysokości:
Wysokości. Przyjmuje się, że oczy przeciętnej dorosłej osoby (wiem, że my tu
nie jesteśmy przeciętni, ale ciiiiiii) znajdują się na wys. 1,5 m i tak
najczęściej wiesza się dzieła sztuki (w muzeach i galeriach również). W domu
może być od tego wiele odstępstw, weźmy chociażby sytuację, gdy:
- Jesteście wyjątkowo wysocy lub niscy, albo poruszacie się na wózku
- Macie szczególnie niskie lub wysokie mieszkanie
- Wieszacie galerię w miejscu, w którym będzie podziwiana wyłącznie z pozycji siedzącej
- Tworzycie galerię do pokoju dziecięcego
Są też zasady mówiące o minimalnej odległości galerii lub
obrazu od stojących niżej mebli (kanapa, komoda, etc.) – zwykle mówi się o
15-25 cm, ale w tym temacie nie jestem ortodoksem i Wam również tego nie
polecam. Są sytuacje, gdy powieszenie ramy tuż nad meblem jest uzasadnione i da
się to łatwo obronić. Najlepiej jest dany obraz przymierzyć, zrobić mu zdjęcie
i zadać sobie pytanie: Czy będąc użytkowniczką Pinteresta z Karoliny
Północnej przypięłabym tę fotkę do swojej tablicy?
12. WEŹ TO POWIEŚ
Wieszanie to zarazem najprzyjemniejsza i najbardziej
upierdliwa część całego przedsięwzięcia, szczególnie, jeśli macie ściany z
żelbetonu. Z drugiej strony, cały projekt nabiera wreszcie kształtów – jak się
z tego nie cieszyć?
Ponieważ każda ramka może być wyposażona w inny system
mocowania, trzeba to koniecznie wziąć pod uwagę, wyznaczając punkty pod kołki
lub gwoździe. Najlepiej na wspomnianych wcześniej atrapach z papieru zaznaczyć
dokładną pozycję zawiesia czy haczyka i – gdy już zawisną w odpowiednim szyku
na ścianie – przebić je w tym miejscu punktakiem lub innym ostrym narzędziem.
Sposób mocowania dobieramy do rodzaju ściany i wagi
wieszanych przedmiotów. Przy żelbetonie jesteśmy skazani na kołki i wkręty,
przy drewnie powinny wystarczyć gwoździe, a przy kartongipsie – gwoździe (dla
lekkich ramek) lub specjalne, przeznaczone do tego typu ścian kołki (w
przypadku cięższych rzeczy).
Są też alternatywne metody, takie jak samoprzylepne haczyki
czy klej. Nie polecam ani jednej, ani drugiej: haczyki nigdy nie utrzymały mi
się prawidłowo na pokrytej farbą powierzchni, a klej owszem, trzymał wybitnie
dobrze, ale przy przeprowadzce zabraliśmy ze ściany nie tylko ramki, ale i
połowę tynku.
Najlepiej jednak zaprzyjaźnić się z wiertarką – gorąco
polecam usamodzielnienie się w tej kwestii. Sama nie przepadam za wierceniem
(nie znoszę tego rodzaju hałasu), ale czasem wolę już wziąć sprawy w swoje ręce
niż czekać do powrotu Starego z pracy. Pamiętajcie tylko o próbniku
elektrycznym – ten mały sprzęcik za mniej niż trzy dyszki pomaga wykryć
obecność przewodów w ścianie (przeczytajcie dołączoną instrukcję), a co za tym
idzie – może uchronić Waszą instalację przed przewierceniem, a Was samych przed
wątpliwymi pieszczotami 220V.