kogoś dbać, karmić, przewijać, odpowiadać "dlaczego", uczyć jazdy na rowerze i godzinami tłumaczyć, dlaczego majtek nie nosi się na leginsach, mimo że Superman tak właśnie robi. Zdecydowałam, że oleję przyrost naturalny i postawię na koty. Koty i rośliny.
...I WTEDY WCHODZI BABCIA, CAŁA NA ZIELONO
Kwiaty od babci, choć nie wszystkie przetrwały, zainicjowały serię zmian w naszym mieszkaniu. Przestałam traktować rośliny jak fanaberię, zbędny element wystroju. Bez porcelanowej pastereczki i obrazka z jeleniem można urządzić przytulne wnętrze. Bez roślin - głęboko wierzę - nie. Dekorowanie zieleniną mieszkania to jednak nie to samo, co dekorowanie talerza. Temu drugiemu wystarczy wiecheć kopru wetknięty między kartofla a pulpet, w mieszkaniu trzeba się przy tym nieco napocić.
SERYJNY MORDERCA
W zeszłym roku, kiedy moje instagramowe koleżanki dopieszczały swoje rozrastające się dżungle, ja pogodziłam się już właściwie z faktem, że - aby mieć w domu zieleń - muszę regularnie kupować nowe kwiaty doniczkowe. Coś znów uschło? To nic! Sru, dziada do śmieci i jazda do sklepu po nowego. Mało to ekonomiczne, przyznacie. Portfel piszczał. Matka Natura łkała. Kierownik działu "Ogród" w pobliskim markecie budowlanym zacierał ręce.
OD KSIĄŻĄT WOLĘ KSIĄŻKI
*Ekhem*, tam jest moje nazwisko! |
Jak zrobić taki kwietnik? W 3 minuty! (KLIK) |
- las deszczowy
- pustynia
- subtropiki
- rejon Morza Śródziemnego
- mokradła
Według tego klucza rozdzielone są rośliny, a autorka w przystępny sposób opisuje, jak - przynajmniej w przybliżeniu - odtworzyć w domu panujące w poszczególnych strefach klimatycznych warunki. Uwierzcie, o wiele łatwiej zapamiętać, w jakim środowisku żyją wybrane rośliny, a następnie traktować je w miarę możliwości tak, jak traktuje je klimat, niż uczyć się pielęgnacji każdego gatunku z osobna. Od tej pory wiem, które okazy ustawić na południowym parapecie, które zraszać, które podlewać codziennie, a o których wystarczy przypomnieć sobie raz na jakiś czas i też się nie obrażą. I to działa!
Z pozostałych rozdziałów wyciągniecie dla siebie nie mniej pożyteczne rady i wskazówki, wszystkie okraszone dużą dawką humoru. Szanuję to, chyba rozumiecie. Nik Southern podpowiada na przykład, skąd brać rośliny doniczkowe, jak wybierać zdrowe okazy oraz w jaki sprzęt wyposażyć się na rozpoczęcie tej nowej, wspaniałej, zielonej drogi życia. Porady podane są w zabawny i przystępny sposób i śmiem sądzić, że to przemyślany zabieg. O wiele łatwiej zapamiętać takiego dowcipnego tipa, ponieważ - oprócz uśmiechu - wywołuje w naszym umyśle ciekawe skojarzenia i wyróżnia się na tle innych, nudnych porad.
Mi, jako pasjonatce oryginalnych i niesztampowych wnętrz, szczególnie przypadł do gustu rozdział, w którym autorka przełamuje doniczkowe konwenanse. Zapomnijcie o drogich osłonkach z jednej serii - kwiaty można uprawiać we wszystkim, co tylko podpowie nam fantazja! Z Jak nie zabić... dowiecie się nawet, jak idealnie wystylizować półkę z roślinami do instagramowych #shelfie.
Przez wszystkie karty książki przewijają się opisy poszczególnych gatunków i odmian kwiatów pokojowych, a dotarcie do nich ułatwia zamieszczony na końcu indeks. Jest tu wymieniona większość najbardziej popularnych i najmodniejszych roślin ostatnich sezonów, a charakterystyka zebrana jest w punktach:
No właśnie, czy z tej książki tak naprawdę dowiemy się, Jak nie zabić swoich roślin? Owszem, ma nam w tym pomóc cały czwarty rozdział: opisy najczęściej popełnianych błędów, sposoby na ratunek w kryzysowych sytuacjach i chorobach, ale także tips&tricks dotyczące samej pielęgnacji czy rozmnażania. Przyznam jednak, że po zastosowaniu się do porad z pierwszego rozdziału, jeszcze nie miałam potrzeby uciekać się do wskazówek z sekcji "Szpital dla roślin" - i oby tak zostało!
Dla kogo napisała swoją książkę Nik Southern? Mam poczucie, że jest to pozycja, z której sporo wyciągną dla siebie zarówno starzy doniczkowi wyjadacze, jak i zupełni amatorzy. Tym pierwszym uporządkuje wiedzę, przemyci wiele ciekawostek i anegdot, podpowie, jak wyhodować pomidora, jak skomponować bukiet z ciętych kwiatów, czy można samemu zrobić sobie doniczkę oraz jakie rośliny najlepiej sprawdzą się w miejscu pracy, zaś tych drugich zapozna z najciekawszymi gatunkami, oprowadzi po świecie pielęgnacji, pomoże wyciągnąć zielonych podopiecznych z tarapatów i rozbudzi w nich ogrodniczego bakcyla.
P.S. Odnośnie macierzyństwa - nic się nie zmieniło! Nadal uważam, że jest trudne i żmudne, tylko po prostu pozwalam im nosić te gacie na spodniach.
Z pozostałych rozdziałów wyciągniecie dla siebie nie mniej pożyteczne rady i wskazówki, wszystkie okraszone dużą dawką humoru. Szanuję to, chyba rozumiecie. Nik Southern podpowiada na przykład, skąd brać rośliny doniczkowe, jak wybierać zdrowe okazy oraz w jaki sprzęt wyposażyć się na rozpoczęcie tej nowej, wspaniałej, zielonej drogi życia. Porady podane są w zabawny i przystępny sposób i śmiem sądzić, że to przemyślany zabieg. O wiele łatwiej zapamiętać takiego dowcipnego tipa, ponieważ - oprócz uśmiechu - wywołuje w naszym umyśle ciekawe skojarzenia i wyróżnia się na tle innych, nudnych porad.
Mi, jako pasjonatce oryginalnych i niesztampowych wnętrz, szczególnie przypadł do gustu rozdział, w którym autorka przełamuje doniczkowe konwenanse. Zapomnijcie o drogich osłonkach z jednej serii - kwiaty można uprawiać we wszystkim, co tylko podpowie nam fantazja! Z Jak nie zabić... dowiecie się nawet, jak idealnie wystylizować półkę z roślinami do instagramowych #shelfie.
Przez wszystkie karty książki przewijają się opisy poszczególnych gatunków i odmian kwiatów pokojowych, a dotarcie do nich ułatwia zamieszczony na końcu indeks. Jest tu wymieniona większość najbardziej popularnych i najmodniejszych roślin ostatnich sezonów, a charakterystyka zebrana jest w punktach:
- Ocena - stąd w dwóch słowach dowiecie się, czy Wasza roślinka jest wymagająca jak niemowlę, czy można ją bezkarnie poignorować
- Sposób na nazwę - Nik Southern ma świadomość, jak ciężko jest niektórym ogrodnikom-amatorom zapamiętać skomplikowane łacińskie nazwy, dlatego wymyśliła skojarzenia dla opornych
- Szczegóły - trochę historii, trochę wskazówek o domowej hodowli
- Powrót do korzeni - sama esencja, czyli opis naturalnych warunków, w jakich wzrasta dana zielenina i tego, jak je stworzyć u siebie w domu
- Jak nie zabić... - objawy chorób i łatwe sposoby na radzenie sobie z oznakami niezadowolenia naszych zielonych pupili
No właśnie, czy z tej książki tak naprawdę dowiemy się, Jak nie zabić swoich roślin? Owszem, ma nam w tym pomóc cały czwarty rozdział: opisy najczęściej popełnianych błędów, sposoby na ratunek w kryzysowych sytuacjach i chorobach, ale także tips&tricks dotyczące samej pielęgnacji czy rozmnażania. Przyznam jednak, że po zastosowaniu się do porad z pierwszego rozdziału, jeszcze nie miałam potrzeby uciekać się do wskazówek z sekcji "Szpital dla roślin" - i oby tak zostało!
Dla kogo napisała swoją książkę Nik Southern? Mam poczucie, że jest to pozycja, z której sporo wyciągną dla siebie zarówno starzy doniczkowi wyjadacze, jak i zupełni amatorzy. Tym pierwszym uporządkuje wiedzę, przemyci wiele ciekawostek i anegdot, podpowie, jak wyhodować pomidora, jak skomponować bukiet z ciętych kwiatów, czy można samemu zrobić sobie doniczkę oraz jakie rośliny najlepiej sprawdzą się w miejscu pracy, zaś tych drugich zapozna z najciekawszymi gatunkami, oprowadzi po świecie pielęgnacji, pomoże wyciągnąć zielonych podopiecznych z tarapatów i rozbudzi w nich ogrodniczego bakcyla.
P.S. Odnośnie macierzyństwa - nic się nie zmieniło! Nadal uważam, że jest trudne i żmudne, tylko po prostu pozwalam im nosić te gacie na spodniach.