26.11.2017

Biblioteczka w chmurach i nasze ulubione książki

Nasze ulubione książki - wiem, to nie brzmi dobrze...

To brzmi jak zrobiliśmy brzydką kupkę, nie lubimy cielęcinki z ryżem i - moje ulubione - mamy już dwa ząbki! Kiedy słyszę z ust radosnych matek to ostatnie zdanie, zawsze zaczynam się baczniej przyglądać ich uzębieniu i nie mogę wyjść z podziwu nad osiągnięciami współczesnej stomatologii protetycznej. Kurwa, mają dwa ząbki, tylko dwa pieprzone ząbki, niewiarygodne! A ja dałabym głowę, że te wszystkie białe perełki to jej własne. Cudowne są te nowoczesne sztuczne szczęki, cu-dow-ne. Też chcę.


Niestety, laktolobotomia, która dopada młode matki, to nie żart, to nie igraszki. Laktolobotomia, czyli jedno z powikłań pieluszkowego zapalenia mózgu, to jest fakt i dotknęła również mnie. Po ciążach i porodach zaczęłam wolniej myśleć, częściej patrzyłam tępo przed siebie, nie mogłam znaleźć w głowie najprostszych słów, a działania matematyczne musiałam sobie przeprowadzać na kasztanach. Brzmi strasznie? A to wcale nie jest najgorsze. Najgorsze wydarzyło się, kiedy Mały miał rok. Wtedy to bowiem napisałam do męża SMS-a o treści...

KUP JEDZONKO.

Tak, dobrze widzicie. Jedzonko. To jakiś potworny koszmar i wciąż mam nadzieję, że się obudzę, wszystko okaże się nieprawdą, a ja będę mogła odzyskać szacunek do siebie samej i wrócić do życia, w którym niczego się nie zdrabnia.

Pocieszające jest jednak to, iż - w przeciwieństwie do lobotomii klasycznej - laktolobotomia ustępuje. Z biegiem lat, kiedy dzieci rosną, mają już pełen garnitur mleczaków i zaczynają się same podcierać, myśli matek znów stają się bystre niczym woda w klozecie najnowszej generacji, ślina rzadziej kapie z ich półotwartych ust, no i wraca poczucie odrębności od tych wydanych na świat latorośli, z którymi jeszcze niedawno chciały mieć wspólne zęby i odchody.


Spieszę zatem Was uspokoić: ze mną wszystko w porządku. A kiedy piszę nasze ulubione książki, to nie dlatego, że zatarła mi się granica między mną a moimi dziećmi. Nasze ulubione książki to ulubione książki Dużego, Małego i MOJE. Bo - nie oszukujmy się - oni są pretekstem do zakupów, ale to JA klikam "zamów" w księgarni internetowej. A do koszyka wrzucam to, co podoba się MNIE!


Skoro stan zdrowia mamy omówiony, to przejdę wreszcie do meritum, delirium, aluminium, czy jak to się tam zwie. Czerwona szafka - jeden z elementów rumuńskiego kompletu Bonanza (do którego należy też nasza ławka) - po wielu miesiącach niełaski, wreszcie zawisła na ścianie. Kupiłam ją w październiku ubiegłego roku i - jak absolutnie każdy nabytek u nas w domu - musiała swoje przeleżeć. Trochę zaskoczyła mnie swoimi gabarytami i wagą (tak, tak, kupując ją na OLX nawet nie zadałam sobie trudu, by sprawdzić, ile to jest 75x75x20). Kurier stękał przez telefon, że ciężka, a ja wyśmiałam go bezczelnie, mówiąc, żeby nie srał żarem, bo to przecież "tylko półeczka". Panie Kurierze, zwracam honor: jest to bydlę nie z tej ziemi, nie żadna "półeczka".


Żeby nie martwić się, że ten ciężar spadnie mi na dzieci i zmieni je w ketchup, powiesiliśmy go na sześciu byczych, specjalistycznych kołkach. Próbowałam się nawet zwiesić z zamocowanej półki jak małpa, ale nie wyszło to dobrze - albo w teorii ewolucji jest jakaś luka, albo ja coś źle robię. No w każdym razie: do zwinności przodków mi daleko.

Na razie nic jeszcze z półką nie robiłam (w końcu mamy ją dopiero od roku...) - jest dokładnie taka, jaką ją kupiłam: pomazana czerwoną farbą olejną, z rozwalonym uchwytem jednej z szuflad, porysowana i zupełnie nieidealna. Ale Wy już przecież wiecie, że takie rzeczy lubię najbardziej!

Nie jest to też mebel szczególnie funkcjonalny - taka bardziej wystawka, mająca przede wszystkim cieszyć moje oko. Do przechowywania książek nieco lepiej sprawdza się nam regał KALLAX (klik!), bo można w nim dużo upchnąć, ale wszelkie laury niezaprzeczalnie zbiera huśtawka dla książek (klik!) - pojemna, wytrzymała, fajnie eksponująca tytuły.

Aby godnie zaprezentować niektóre z naszych ulubionych książek, wyskoczyłam z dresu, ogoliłam pachy i bez żenady prężę dziary i muskuły. Dlaczego zdjęcia są bez głowy - wie każda laska, której makijaż zajmuje kwadrans lub dłużej. 

Oto zatem nasze najciekawsze książki. Te, do których wracamy w kółko, aż do porzygu. Te, które uważam za mądre i wartościowe. Te, które są zabawne lub po prostu ładne. Te, na które wydałam mnóstwo kwitu, i te, które wypożyczamy z biblioteki, by nagminnie spóźniać się z ich zwrotem. Te, które kochają chłopcy w poważnym wieku, i te, które kocha ich mama w wieku zupełnie niepoważnym.



TUZIN ULUBIONYCH KSIĄŻEK DUŻEGO (5,5 l)


Aleksandra i Daniel Mizielińscy MAPY
Duży ma na nie fazę, od kiedy skończył 1,5 roku, a i ja mam słabość do tego wielkiego ilustrowanego atlasu. Zanim gdzieś wyjedziemy, lubimy przebyć tę samą podróż palcem po MAPACH.

Pija Lindenbaum Nusia i...
Nusia to przedszkolaczka o wyjątkowo bogatej wyobraźni. Zamieszkujące jej wewnętrzny świat zwierzęta pojawiają się w kryzysowych momentach i pomagają Nusi radzić sobie z emocjami.
 
Genichiro Yagyu Strupek, Piersi, Pępek, Dziurki w nosie, Zęby
Dobrze zetknąć się czasem z książkami spoza naszego kręgu kulturowego, a jeśli przy tym można przemycić dzieciom trochę ciekawostek na temat ludzkiego ciała, to już w ogóle bomba!

Amanda Eriksson Różowe życie, Inne życie, Czarne życie
Uwielbiam te książki. Są mądre i takie normalne. W zwyczajny, naturalny sposób poruszają tematy, których się czasem boimy, jak np. śmierć, zazdrość czy różne modele rodziny.

Nicola Davies Robale, Kupa
Gdyby moje dzieci nie lubiły fekalnych klimatów, miałabym poważne wątpliwości, czy to aby na pewno krew z mojej krwi, a nie jakieś podrzutki. Na szczęście lubią wszystko, co obrzydliwe. Moje maleństwa.

Gunilla Bergström Seria o Albercie Albertsonie
Albert jest super, ale nie ma się czemu dziwić - ma naprawdę fajnego tatę (choć mógłby przestać palić przy dziecku). Jest życiowo, szczerze, lęki są oswajane, a emocje rozkładane na czynniki pierwsze. I nikt nie jest idealny (mówiłam już, że stary Alberta jara przy nim faję?).

Pernilla Stalfelt Mała książka o...
Ta seria to jedna z tych rzeczy, które uświadamiają mi, że nie muszę rozumieć gustu mojego dziecka, tylko go uszanować. Choć ilustracje w tych książkach są według mnie okropne, to Duży chyba lubi tę formę. Szczególnie często wracamy do Małej książki o życiu.

Tomasz Samojlik Żubr Pompik
Samojlik może nie jest posiadaczem najlżejszego pióra, jakie znam, ale muszę przyznać, że bardzo lubię jego ilustracje. Do tego jest biologiem i Puszczę Białowieską, w której umieścił akcję Pompika, zna na wylot. Dzieciaki mogą wyciągnąć z tej lektury wiele przyrodniczych ciekawostek!

Delphine Bournay Chrupek i Miętus
Książki o przyjaźni, po prostu. Przyjaźń Chrupka i Miętusa nie jest idealna, ma wzloty i upadki, a i tak wszyscy im zazdrościmy empatii i wrażliwości.

Ifi Ude Zebra
Trochę naiwna... no ale to w końcu książka dla dzieci. Przede wszystkim o szacunku dla odmienności. Przypominające wycinanki ilustracje Nežki Šatkov niezmiennie mnie urzekają.

Martin Widmark Biuro detektywistyczne Lassego i Mai
...bo każda grupa wiekowa zasługuje na własne kryminały. Po prostu.

Benjamin Chaud Yeti, Duch z butelki, Żegnaj, Skarpetko!
Kocham wszystko, do czego przykłada rękę Benjamin Chaud, a w szczególności jego kooperacje z Evą Susso. Świat dziecięcej wyobraźni, niesamowite przygody i całkiem w dechę dorośli - uwielbiam to czytać na głos!


TUZIN ULUBIONYCH KSIĄŻEK MAŁEGO (3,5 l)


Maciej Łazowski Co się dzieje, kiedy śpisz
Mały nie jest w stanie zapamiętać tego tytułu, ale cały tekst recytuje lepiej niż ja. Krótka (dosłownie kilka zdań), zabawna książeczka o nocnych zwierzętach - doskonała na dobranoc.

Przemysław Wechterowicz Być jak tygrys
Lubimy Wechterowicza, ale w tej pozycji olśniewają przede wszystkim ilustracje Emilii Dziubak. Gęsta, soczysta dżungla wręcz wychodzi z książkowych kart. 

Julia Donaldson Gruffalo
Osiemnastoletni brytyjski tytuł, który wałkowaliśmy tak długo, że powinnam go już nienawidzić. Małe dzieci kochają powtarzający się rytm, rymy, no i oczywiście potwory, co przez długie miesiące plasowało Gruffalo wysoko na naszej wieczornej liście.

Aleksandra Woldańska-Płocińska Marchewka z groszkiem
Ani moje dzieci ani ja nie lubimy warzyw, a jednak ta historia z eko-przesłaniem uwodzi nas wszystkich. Mnie - jako wielką fankę kreski Płocińskiej, moje dzieci - jako wielkich fanów gadających kalarep.

Werner Holzwarth O małym krecie, który chciał wiedzieć, kto mu narobił na głowę
Nigdy nie wyrosłam z tematu kupy i dzielnie szczepię tę miłość w moich potomkach. A kolo łażący z ekskrementami na głowie przez całą książkę to już w ogóle... karuzela (żeby nie powiedzieć: kupa) śmiechu. Ponadto, miejskie dzieci mają okazję przynajmniej na ilustracjach (Wolf Erlbruch, szacun) porównać kozie bobki z krowim plackiem. Bezcenne.

Julian Tuwim Wiersze dla dzieci
Tuwim to Tuwim, po co drążyć temat. Ten dodatkowo jest ciekawie wydany przez Wytwórnię. Do zilustrowania znanych wszystkim wierszy wydawnictwo zaprosiło siedem utalentowanych, debiutujących ilustratorek.

Béatrice Rodriguez Złodziej kury
Książka bez obrazków inna niż wszystkie - tu nie trzeba wypatrywać oczu, by znaleźć bohaterów i odszyfrować ich historie. To opowieść o porwaniu, pościgu i wielkiej (pozamałżeńskiej) miłości, którą trzeba jedynie w ciekawy sposób zwerbalizować. Mnie zawsze chwyta za serce.

Matthias Aregui, Anne-Margot Ramstein Przed i po
Kolejna pozycja bez grama tekstu. Na sąsiadujących stronach przedstawione są tytułowe "przed i po", np. kłos pszenicy i chleb, owca i motek wełny, motek wełny i czapka. Niektóre pary (jajko i kura) skłaniają do filozoficznych rozważań.

Stephanie Blake Kupa siku
Najlepszy finał w historii literatury dziecięcej, tyle powiem.

Hervé Tullet Turlututu
Zawsze bardzo lubiłam książki "interaktywne", a wszystkie pozycje o Turlututu takie właśnie są. Turlututu często potrzebuje pomocy, a młodzi słuchacze muszą chuchać, dmuchać, naciskać, potrząsać, wypowiadać zaklęcia, a nawet dawać buziaki czytającemu.

Jon i Tucker Nichols Szczęka Alfreda
Kurde, przyznam, że obejrzałam parę ładnych sezonów Manii chomikowania i takich zbieraczy jak Alfred tam nie widziałam. Szczęka Alfreda to po prostu katalog rzeczy, które ten koleś trzyma w szufladzie. A myślałam, że to ja mam pierdolnik!

Britta Teckentrup Coś tu nie gra, Kto do pary?
Ćwiczenie spostrzegawczości i zgrabne, rytmiczne wierszyki, co - w przypadku tłumaczeń - nie jest niestety regułą. W Kto do pary? trzeba odnaleźć dwa identyczne zwierzęta, a w Coś tu nie gra - jedno, które różni się czymś od pozostałych.


TUZIN ULUBIONYCH KSIĄŻEK STAREJ (32 l)


Astrid Lindgren Dzieci z Bullerbyn
Lubiłam tę książkę jako dziecko, ale gdy teraz ją sobie odświeżam, ogarnia mnie smutek. Smutek, że takie wspaniałe, niezapomniane dzieciństwo na łonie natury mają już chyba tylko malutcy Indianie w Amazonii. #taktrzebażyć

Equipo Plantel Kobiety i mężczyźni
Reprint książki z 1978 roku, łamiącej krzywdzące dla obu płci stereotypy. Książka trochę trąci myszką, bo niektóre poruszane w niej kwestie się przedawniły, uległy zmianie lub stały się zupełnie oczywiste. Ale warto.

Philippe de Kemmeter Tata w sieci
A to już pozycja o mnie. I nie, nie chodzi o to, że mam bryłę lodu zamiast serca. Z tytułowym tatą pingwinem łączy mnie fakt, że jestem bezustannie online, a twarz non stop zasłania mi ekran smartfona.

Amélie Fléchais Czerwone Wilczątko
Odwrócenie bajki o Czerwonym Kapturku jeszcze bardziej wzmocniło jej przekaz o tym, że w niektórych sytuacjach nie można dać się zwieść pozorom. Dość straszna, także dlatego, że zawiera sporo fragmentów, które trzeba zaśpiewać.

Tove Jansson Muminki
Dla moich dzieci na razie trudne i nudne, ale ja kocham. Można żyć nie wiedząc, kto to papież i Michael Jackson, ale Muminki trzeba znać.

Thierry Lenain Czy Zuza ma siurka?
Genitalia. Obok fekaliów, mój ulubiony temat.

Piotr Wawrzeniuk Kosmonautka, Strażaczka, Agentka
Fantastyczne ilustracje Doroty Wojciechowskiej i teksty Piotra Wawrzeniuka, których wieloznaczności moje dzieci jeszcze nie chwytają. Ale ja chwytam. I szanuję.

Zofia Stanecka, Marianna Oklejak Basia i...
Basia jest spoko. Nie jestem jakąś psychofanką, ale zawsze miło poczytać o jakiejś normalnej rodzinie, w której nikt nie wybiega nago na klatkę schodową i wszyscy myją ręce po sikaniu.

Ulf Stark Jak mama została Indianką, Jak tata pokazał mi wszechświat
Ulf Stark ma jakąś taką wrażliwość, która bardzo mnie ujmuje, ale i nieco rozstraja. Nie chciałabym czytać Starka co wieczór, ale lubię się nim podelektować od święta.

Robert Romanowicz Warszawa
Dosłownie kilka stron z charakterystycznymi miejscami, które w Warszawie są must see. Zero tekstu, jedynie podpisy. Spoko jest pokazać je dzieciom w ich własnym przewodniku, a potem w realu.

Marianna Oklejak Cuda wianki
Moje klimaty: szczypta etnografii w wydaniu dla najmłodszych, polski folklor, ludowe stroje, wycinanki, krąg życia i rok obrzędowy. Macie daleko do porządnego muzeum etnograficznego? To przynajmniej kupcie smarkom Cuda wianki.

Susie Morgenstern Różowa walizka
Francuskojęzyczna literatura dla dzieci jest dziwna. Trochę niepoprawna politycznie. Trochę odległa od skandynawskiej formy rodzicielstwa bliskości. Trochę wali prosto z mostu i nie patrzy na to, co powiedzą ludzie. Ale da się lubić, da się.

To tylko niektóre z naszych czytelniczych hitów. Trzeba przyznać, że oferta wydawnicza w Polsce jest teraz tak bogata, że mój portfel ma ochotę zaszyć się w najciemniejszej jamie mojej torebki. No i nie ukrywam: jestem szalenie ciekawa, co Wy dorzucilibyście do tej listy. Śmiało, dajcie znać i puśćcie mnie z torbami!