To miał być długi post. Miałam potrzymać w niepewności Zwycięzcę konkursu , poopowiadać jeszcze o #bloggersphotomeeting i podręczyć Was ździebko. Siedzę tu jednak przed monitorem, zmęczona pełnym wrażeń dniem (oj działo się dziś - nawet karetka pogotowia była grana...) i jedyne, o czym marzę, to zwalić się na kanapę, odpalić XBOX-a i zarzynać watahy potworów
Mam Was!
Znów tu weszliście. No no, tylko bez narzekania - nikt Was nie zmuszał, ja zaś lojalnie uprzedziłam, o czym będzie post. I że będzie znowu lawina zdjęć. Nie pozostaje Wam więc nic innego, jak znieść to z godnością i przebrnąć przez fotograficzne zaspy, które przed Wami usypałam. Kto wie, może nawet Wam się spodoba...?
Są takie rozwiązania w urządzaniu wnętrz, po które sięgamy rzadko. Albo wcale. Wydają się niepraktyczne, drogie, no a poza tym Mamusia i Tatuś tak nie robili, to i my nie będziemy . Może się mylę, ale sądzę, że takim zagadnieniem jest użycie tapety w łazience . Bo przecież każdy Polak ma w DNA zapisane skojarzenie: łazienka = glazura po sufit.
[Zdjęcia: Luke
No i pięknie, jak zwykle jestem ostatnia. Prawie wszystkie uczestniczki Bloggers Photo Meeting już dawno opublikowały swoje relacje ze spotkania (niektóre nawet po dwie! I nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa!), a ja dopiero biorę się do roboty. Trudno, pogodziłam się już z tym, że jeśli chodzi o tempo, to znacznie bliżej mi do drezyny (i to z pijanym ki