Nigdy. Nie. Pozbywajcie. Się. Graciarni.
Graciarnia to pomieszczenie, które powinno znajdować się w każdym domu. To pokój kluczowy dla utrzymania porządku w pozostałej przestrzeni mieszkalnej, swoisty wentyl bezpieczeństwa. Z cierpliwym milczeniem przyjmuje każdą niechcianą "na salonach" rzecz: walizkę z wiertarką, deskę do prasowania, kasety magnetofonowe z piosenkami Pana Tik-Taka, niechciane prezenty, stosy na wpół rozwiązanych na kiblu krzyżówek, spodnie, które rok temu obiecałaś zszyć mężowi, zabawki Twoich dzieci, których tak bardzo nienawidzisz, ale resztki człowieczeństwa nie pozwalają Ci, ot tak, wywalić ich do śmietnika (zabawek, nie dzieci)...
Po angielsku to się ładnie nazywa Things I have no fucking idea what to do with. Można sobie zrobić szufladę z taką etykietką i kolanem upychać w niej niepotrzebne (chwilowo) pierdolety, ale jeśli jesteś blogerką DIY, to marne szanse, że wystarczy Ci na to jakakolwiek szuflada. A nawet cała szafa szuflad, jak w kostnicy.
Na samym biurku, nawet świeżo po sprzątaniu, panuje twórczy chaos. W okiełznaniu go pomagają mi rozmaite pojemniki, w tym mój ulubiony organizer (ze sklejki, a jakże! tu wszystko jest ze sklejki), który wypatrzyłam w sklepie polskiej firmy MUUDA. Na imię ma Leon i zawodowo ukrywa przed moimi dziećmi pendrajwy i karty SD w swoich szufladkach.
Żeby nie tracić cennego miejsca na biurku, zamontowałam na ścianie reling, ale o nim opowiem Wam przy osobnej okazji.
Blat ma trzy punkty podparcia: z lewej strony bukowy kozioł FINNVARD z IKEA (odradzam Wam zakup jego białej wersji - jest wykonana z sosny; lepiej kupić surowy buk i przemalować - będzie twardszy, trwalszy i cięższy), na środku ikeowa komoda MICKE, a z prawej strony wykonana od A do Z samodzielnie przez nas szafka.
Komoda, jak widzicie, ma za sobą delikatny hacking: fronty trzech górnych szuflad wymieniłam na sklejkowe (również wyługowane) i wywierciłam w nich okrągłe otwory-uchwyty (zainspirowała mnie Daga z bloga roomor!). Aby dopasować ją wysokością do kozła, dorobiłam jej nóżki z... pociętego trzonka od łopaty, który kosztował niecałe 5 zł. Są to, jak dotąd, najtańsze nogi meblowe w mojej karierze!
Szafeczkę z prawej skonstruowaliśmy z surowej płyty MDF i sklejkowego frontu. Miała pomieścić komputer i drukarkę, ale rypnęliśmy się w obliczeniach i nasz poczciwy pecet nijak do niej nie włazi. A drukarka... Coż. Wleźć wlazła, ale po bokach jest tak mało miejsca, że nie nie jesteśmy w stanie dostać się do guzika POWER. (To znaczy, moja szczupła dłoń jeszcze do niedawna jakoś dawała radę, ale ostatnio przybyło mi kilka kg i... rozumiecie sami.)
Na prawo od biurka, nad księżycowym plakatem od Pana Lisa, zawisł księżycowy zegar. Pamiętacie jeszcze, jak go zrobić? Jeśli nie, zajrzyjcie tu:
Na przeciwległej ścianie, tak jak zapowiadałam, ustawiłam nasze stare szafki IKEA BESTA z nowymi, szaroniebieskimi drzwiczkami. Ponieważ nie cierpię tych bezuchwytowych systemów otwierania, do frontów dodałam uchwyty z naturalnej skóry. Zajrzyjcie TU po tutorial opisowy, lub TU po instruktaż wideo. To DIY najbardziej banalne z banalnych.
Szafki katalogowej ani wiszącego kwietnika z T-shirta Wam nie przedstawiam, bo już je dobrze znacie (a kto nie zna - zapraszam TU i TU po więcej zdjęć), ale chętnie przedstawię Wam mojego druciaczka, czyli półkę EKBY GALLO. Nie napalajcie się jednak - IKEA nie ma już GALLO w swojej ofercie. A szkoda, bo był fajny. Taki String dla ubogich.
Żyrandol sprawił nam trochę kłopotu, bo okazał się za długi - tak to już bywa z zakupami przez Internet. Na szczęście mojemu Mężowi udało się dopasować go do naszych potrzeb. Nie za bardzo chciałam słuchać, jak dokładnie to zrobił, szczególnie, gdy dotarł do zdania Nawaliłem tam kleju i dodał: Powinno się trzymać. Na razie się trzyma, z czego bardzo się cieszę - lubię ten żyrandol, lubię śmieszną cenę, którą za niego zapłaciłam (125 zł bodajże), lubię LED-owe żarówki z pełnego szkła, które udało mi się do niego kupić i lubię ogrom światła, które te pięć żarówek daje.
Dzisiejsza wycieczka już dobiega końca, ale w najbliższym czasie spodziewajcie się kolejnych, bardziej szczegółowych postów dotyczących niektórych rozwiązań DIY rodem z naszego domowego biura: będzie coś o korkowej ścianie i o customowym relingu nad biurko lub blat kuchenny. Będzie także o tym, jak długo i intensywnie myślałam o zagospodarowaniu tej pustej białej ściany, co wymyśliłam (bo wymyśliłam!) i kto mnie zainspirował.