- niebieska szafka, upolowana na OLX. Ze śliczną sterczyną, rzeźbionymi rantami i szufladą wyposażoną w mechanizm pełnego wysuwu. A kiedy mówię pełnego, mam na myśli naprawdę pełnego: takiego z finałem na stopach.Ta szafeczka przypomina mi niebieskie mebelki, które w wakacje widzieliśmy w Muzeum Ziemi Kościerskiej w Kościerzynie, choć jest znacznie mniej ozdobna i mniej zabytkowa.
- obraz, a na obrazie fragment skansenu w Łowiczu. Oczywiście... z OLX. Bardzo mnie urzekła jego niedoskonałość, kolorystyka, wiejski klimat oraz cena (kolejność przypadkowa). Jako łowczyni talentów, mecenaska sztuki i koneserka rustykalnych pejzaży, kupiłam od razu dwa. Kto bogatemu zabroni.Poza tym, wybaczcie, ale rzygam już plakatami i typografią. Chciało mi się płótna i olejnej farby. Więcej w tym prawdy niż we wszystkich sentencjach o kawie.
- krowa
- kosz wiklinowy wypełniony obornikiem - dla zapewnienia pełni wrażeń zmysłowych w wiejskim kąciku. Z kosza można też zrobić lampę, pamiętacie?
Dziewczęta, poprawcie ruciane wianuszki i zaglądajcie, śmiało: