Delikatne kształty tych leciwych i trącących myszką ozdób kojarzą mi się z romantycznym, dziewczęcym pokoikem. Dlatego wybrałam najdelikatniejszą farbę, jaką akurat miałam w piwnicy: rozbieloną zieleń. Bardzo ładnie zgrała się z nią łososiowa wstążka i jasne, naturalne drewno koralików. I zupełnym przypadkiem pasuje mi do logo.
Żeby na fotografiach oddać ten klimat, który miałam w głowie, musiałam znów wprosić się do moich Rodziców. Trochę shabby, trochę vintage i mnóstwo bieli. Tak, ja też czasem lubię zanurzyć się w tym kolorze. Szczególnie, kiedy ten wodospad bieli znajduje się poza moim własnym (a raczej banku) mieszkaniem.