Jakoś tak się ostatnio składa, że większość zdjęć domów, którymi się najbardziej zachwycam, okazuje się mieścić w Australii. Czy to w Melbourne, czy w Sydney, czy w środku dzikiego buszu, gdzie psy dingo szczekają dupami, Australijczycy potrafią pięknie się urządzić, a ich domy mają to coś, do czego wzdycham i ja. Może to ta pogoda sprawia, że ludzie myślą niesztampowo, mają odwagę i przebojowość, której nam (tak uważam, sorry) brakuje?
Podróż do do Australii, Nowej Zelandii i jeszcze kilku wysp na Pacyfiku to moje wielkie marzenie, a póki co zadowalam się zimowymi wakacjami u rodziny nad Zatoką Perską. A skoro przyszło mi w tym roku spędzić święta pod palmami (chociaż wciąż na półkuli północnej; i nominalnie jednak mamy tu w Emiratach zimę), postanowiłam się otworzyć na trochę inne podejście do bożonarodzeniowego wystroju i sprawdzić, jak się to robi na Antypodach.
Po dłuugich poszukiwaniach trafiłam na dwa świetne blogi wnętrzarskie, które serdecznie wam polecam. Choinka latem? Proszzzz:
Patrzmy, uczmy się, bo kto wie - przy takim ociepleniu klimatu, jakie ostatnio obserwujemy, może sami też wkrótce pożegnamy się ośnieżonymi świerkami, grzańcem i Mikołajem w ciepłej czapie. Sanki będą w piwnicach porastać grubym kożuchem kurzu, wełniane rękawiczki będziemy pokazywać wnukom jako ciekawostkę, a muzealnicy obok radła i kołowrotka będą układać w gablotach łopaty do odśnieżania.
Dobra, poniosło mnie trochę. Na pewno kiedyś jeszcze zobaczymy takie prawdziwie białe święta! (Choćby w reklamie Coca-Coli...)
Przesyłam Wam moc świątecznych życzeń prosto z oazy: kochajcie się, cieszcie spotkaniami i rozmowami przy świątecznym stole, nie przepracowujcie się i segregujcie śmieci!
Buziaczki
[Wszystkie zdjęcia zostały opublikowane za wiedzą, zgodą i błogosławieństwem Autorów]