Co roku, mniej więcej w tym okresie, przepełnia mnie jakaś taka niewytłumaczalna ekscytacja, bynajmniej nie spowodowana zbliżającymi się świętami. Chodzi o Nowy Rok!
Po pierwsze, ja się szybko wszystkim nudzę i zawsze z utęsknieniem czekam na zmianę daty. A w tym roku to już szczególnie: taka piękna liczba, ach! Podzielna przez 3 i przez 4, parzysta, no cacuszko. I rok przestępny. Kumulacja jak w Lotto i promocja jak w Biedrze. I to za darmo. Żebym tylko dożyła do 1 stycznia!
Po drugie, znów jest okazja do zrobienia listy noworocznych postanowień! Znów przez tydzień będę w stanie permanentnego podniecenia tym, czego-to-ja-nie-zrealizuję-w-2016. Będę w myślach chodzić na basen, siłownię, jogę, kupować sobie rolki, a dzieciom przyczepkę rowerową, zapiszę się na konwersacje z francuskiego i do biblioteki, będę lepszą mamą i żoną, zadbam o swoją szafę i o swój talerz, no i - oczywiście - wyremontuję cały dom. Uff. I to wszystko w tydzień! Bo nie ma co ukrywać, już w połowie stycznia zapodzieje mi się karteczka z listą postanowień, a w październiku znajdę ją zakurzoną, nadjedzoną przez dzieci, oblepioną kocią sierścią. I nawet jej nie przeczytam, żeby nie psuć sobie humoru.
Ale to w październiku, a teraz... teraz cieszę się Nowym Rokiem i kalendarzem, który zaprojektowałam dla siebie i dla Was. Chciałam, żeby był skromny i minimalistyczny, ale nie mogłam sobie odmówić tego akwarelowego maźnięcia. Na Wasze życzenie powiększyłam nieco numerki, ale nie za bardzo - miejsce do notowania pod każdą z dat to dla mnie priorytet.
Całość możecie pobrać klikając w link poniżej. Jest to plik PDF złożony z dwunastu stron, dostosowanych do druku zarówno w formacie A3, jak i A4. A już wkrótce pokażę Wam, co jeszcze możecie zrobić z takim kalendarzem...
Oto jak prezentuje się np. Styczeń - miesiąc moich urodzin i miesiąc, kiedy nie da się oglądać TVP, bo tam wciąż tylko Stoch i Kowalczyk.
Pobierajcie, udostępniajcie (niech cała Polska korzysta z ładnych kalendarzy; na pohybel koniom na tle zachodzącego słońca!) no i koniecznie dajcie znać, czy się przydaje.
Miło, że jesteś. Rozgość się w Piątym Pokoju i pozwól, że pokażę Ci, jak świetnie można się bawić, urządzając mieszkanie. Wystarczy odrobina odwagi, szczypta polotu, chęć eksperymentowania i... nieco luźniejsza guma w majtkach.
Aha, najpierw przełknij tę kawę. Nie zwracam pieniędzy za zaplute ekrany, a w Piątym Pokoju bywa zabawnie. Tak mówią.