Z miłością do roślin doniczkowych sprawa nie jest prosta. Jest jak sinusoida. Raz są kochane, innym razem prawie zupełnie znikają z wnętrz. W latach 70-tych na przykład, żeby być w dechę, musowo trzeba było mieć w domu kilka doniczek z tym i owym (byle legalnym). Później miłość do roślinek stopniowo słabła, trzykrotki i diffenbachie pokryła gruba warstwa kurzu, niejeden kroton zdziadział i wyłysiał na parapecie z lastryko i tylko zielistki trwały dzielnie na swoich posterunkach we wszystkich ZUS-ach i dziekanatach świata.
I wtedy... Wtedy przyszła druga dekada XXI wieku. Kwiaty powróciły do łask, a rok 2013 - tak sobie głośno myślę - musiał chyba być dla kwiaciarzy najlepszym w karierze. Zaczęli sprzedawać coś więcej niż zamiokulkasy! Teraz, chwilowo, wszyscy kochamy rośliny doniczkowe i ich subtelną, naturalną zieleń, która ożywia nasze domy. Ale czy za kilkanaście lat wciąż będziemy tak chętnie je eksponować? Sama jestem ciekawa i mam wielką nadzieję, że odpowiedź brzmi: TAK!
Pytanie oczywiście nie dotyczy tych odważnych ogrodników, którzy za nic sobie mając przychodzące i odchodzące trendy, ZAWSZE mają w domu dżunglę. O nich nie będziemy tu rozmawiać, to są wyjątkowe jednostki, które nigdy nie zapominają o nawożeniu, puszczają swoim dracenom Mozarta, a w sezonie grzewczym obniżają temperaturę w mieszkaniu do 15 stopni, żeby kwiatki dobrze przezimowały.
My jesteśmy przeciętniacy. My, niestety, nie mamy zielonych kciuków i zabijamy co najmniej jeden okaz kwartalnie. My nie możemy sobie pozwolić na posiadanie kwiatków, które nie są trendi.
A oto mój subiektywny wybór najładniejszych roślin pokojowych:
FIGOWIEC LIROLISTNY
FICUS LYRATA
[Zdjęcie: Charissa Fischkelta]
Lirolistny, dębolistny, jak by go nie zwać - to absolutny hit i bohater Pinteresta! Jak twierdzi moja Mama, był na niego boom, kiedy się urodziłam ('85, joł), dlatego uważam, że jest mi przeznaczony przez Los. Duże okazy nie są łatwe do zdobycia (szukajcie na OLX), ale małe, szczególnie w karłowatej odmianie bambino, coraz częściej pojawiają się w hipermarketach i dyskontach.
Fikus lyrata dorasta do imponujących rozmiarów, dlatego lubi duże, przestronne pomieszczenia. Trzeba go jednak dobrze poprowadzić, inaczej zamiast pięknego, rozkrzewionego, drzewiastego okazu, otrzymamy skrzyżowanie miotły z kropidłem.
[Zdjęcie: Piąty Pokój]
Popularnego Benjaminka lubię za drzewopodobny pokrój i delikatne, małe listeczki. Występuje w kilku odmianach kolorystycznych, ja zdecydowanie preferuję wersję zielono-zieloną (bez białych obrzeży listków).
[Zdjęcie: Piąty Pokój]
Może nie spodziewalibyście się zbyt wiele po roślinie z rzędu szparagowców i rodziny myszopłochowatych, ale popełnilibyście błąd! Sansewierie to łatwe w uprawie, zgrabne, a na dodatek fotogeniczne kwiaty. Z niezliczonej ilości gatunków ja najbardziej lubię moją s. bacularis (może dlatego, że dostałam od Mamy...) - jej długie, cienkie liście kształtem przypominają kolce jeżozwierza. Szczerze mówiąc, do dziś byłam przekonana, że posiadam sansewierię walcowatą (s. cylindrica), dopiero przygotowując ten wpis odkryłam, że to zupełnie inny gatunek!
[Zdjęcie: Erin Boyle via Gardenista]
Wygląda trochę jak koralowiec, trochę jak bukiet gumowatych żabich odnóży, ale robi zawrotną karierę wnętrzarską. Plotka głosi, że nie da się go uśmiercić. Sprawdziłam, plotka kłamie.
Decydując się na zakup wilczomlecza musicie pamiętać, że jest to roślina toksyczna, a wydzielany przez nią biały sok może podrażnić skórę, doprowadzić do zatrucia, a nawet śmierci. Trzymajcie z dala od dzieci i zwierząt, przynajmniej od tych, które lubicie i z którymi chcecie mieć w przyszłości zdjęcia na Insta.
[Zdjęcie: The Rusty Home]
Roślina bardzo trudna do kupienia w Polsce, choć niektórym udaje się czasem wypatrzyć ją w tej czy innej kwiaciarni. Corokia to wiecznie zielony krzew pochodzący z Australii i Nowej Zelandii. Wygląda bardzo skromnie, jej drobne listki są rzadko rozsiane na cieniutkich łodyżkach, ale na tym polega cały jej urok. Cienkie, zygzakowate gałązki są ozdobą samą w sobie i świetnie prezentują się w minimalistycznych, stonowanych wnętrzach. Najładniejszą oprawą dla Corokii są cynowe, betonowe lub gliniane doniczki.
[Zdjęcie: Piąty Pokój]
Zwana "pieniążkiem" pilea to zabawna roślinka wywodząca się z Chin. Urocze, okrągłe listki kojarzą się z monetami, stąd jej zwyczajowa nazwa "pieniążek" (choć słyszałam też określenie "stopa słonia"...) Pilea ponoć dobrze znosi lekkie przesuszenie, jest więc szansa, że nie zabijecie jej od razu. W miarę wzrastania, łodyga rośliny "obiera się" z liści od dołu.
PAPROCIE
[Zdjęcie: Paula Adamska - Refreszing]
Domowe odmiany paproci (Nephrolepis, Pteris cretica, Adiantum raddianum, i wiele innych) to rośliny owiane legendą. Przypisuje się im wiele prozdrowotnych i pożytecznych właściwości, m.in. jonizowanie i oczyszczanie powietrza z toksyn, nawilżanie pomieszczenia, itp. Estetycznych walorów też nie można im odmówić - bujne pióropusze zdrowych paproci są wręcz zachwycające, ale mówi się, że do ich hodowli trzeba "mieć rękę".
[Zdjęcie: Musta Ovi]
Sagowcowate to bardzo stara rodzina, która wyewoluowała z paproci ponad 250 milionów lat temu, gdy po Ziemi przechadzały się dinozaury. Mimo podobieństwa do palmy, sagowiec nie jest jej bliskim krewnym. Jego rozłożyste liście potrzebują dużo przestrzeni, dlatego do uprawy nie nadają się ciasne regały czy parapety.
Uwaga! Wszystkie części rośliny są trujące i często bywają przyczyną zgonów domowych zwierzaków.
PALMY (AREKA I KENCJA/KENTIA)
CHRYSALIDOCARPUS LUTESCENS,
HOWEA FORSTERIANA
[Zdjęcie: The Thinking Closet]
[Zdjęcie: Modern Findings]
Uwielbiam palmy - wyglądają pięknie i dostojnie, przenoszą do domu klimat egzotycznych wakacji, potrafią w mgnieniu oka odmienić każde wnętrze. Nie są jednak łatwe w hodowli, a lista chorób i komplikacji w uprawie jest długa. Każda palma ma własne preferencje, upewnijcie się zatem, czy na pewno wiecie, czego potrzebuje Wasz domowy kawałek tropików.
MONSTERA
[Zdjęcie: Weekday Carnival]
Jeden z najładniejszych i najbardziej rozpoznawalnych kwiatów doniczkowych. Motyw nieregularnego, podziurawionego liścia Monstery pojawia się w sztuce wysokiej i użytkowej od lat. I dobrze, bo to wyjątkowo piękny liść!
Z Monsterą mam pewien problem natury systematycznej - zawsze myślałam, że jest to gatunek filodendrona, jednak im głębiej szukam, tym mniej wiem. Okazuje się, że są to dwa odrębne rodzaje (aczkolwiek z tej samej Rodziny - Obrazkowatych). Może ktoś z Was ma wiedzę w tym temacie i zechce mnie oświecić? Tylko powiedzcie, proszę, na czym bazujecie, bo argumenty typu "babcia zawsze mówiła na to filodendron" mnie samą zawiodły.
BANANOWIEC
MUSA
MUSA
PRZECZYTAJ TEŻ:
METAMORFOZA NASZEJ SYPIALNI
NASZA WYJĄTKOWA WYSPA KUCHENNA
JAK STWORZYĆ IDEALNĄ GAKERIĘ
PROFANACJA PORTRETU
JAK URZĄDZIĆ BARDZO MAŁĄ ŁAZIENKĘ
[Zdjęcia zostały opublikowane za wiedzą, zgodą i błogosławieństwem ich Autorów]