[Zdjęcie: Sarah Sherman Samuel]
- pokój komputerowy - dla Męża do pracy, dla mnie do ślepnięcia przed blogiem i Photoshopem. I może do grania, choć tę funkcję przejęła już prawie całkowicie konsola...
- pokój krawiecki - marzę o rozstawionej 24/7 maszynie do szycia
- pokój malarski - może Mąż mógłby tu wreszcie oddawać się w spokoju malowaniu Warhammerów?
- pokój do puzzli - serio
- pokój DIY - mając stanowisko z prawdziwego zdarzenia i porządeczek w materiałach z pewnością będę mogła robić więcej. I częściej. I fajniej.
- pokój graciarnia - czy muszę coś wyjaśniać? Każdy dom potrzebuje miejsca na składowanie nikomu niepotrzebnych pierdół. (Aczkolwiek kupiłam książkę Marie Kondo Magia sprzątania i istnieje ryzyko, że ja już niedługo żadnych zbędnych pierdół mieć nie będę...)
Wprowadziliśmy się półtora roku temu, więc wizji gabinetu przewinęło się przez moją głowę kilka. Miało być szaro, miało być biało-żółto-czarno, miało być skandynawsko. To wszystko nie było jednak moje. Było zainspirowane Pinterestem i tym, co podejrzałam na innych blogach wnętrzarskich. Teraz nie mam ściśle określonej wizji, ale wiem, że ten pokój będzie fuzją stylów, które mi się podobają. Będzie eklektyczny, luźny, bez spinki i dupościsku. I na pewno będzie ewoluował i zmieniał się, bo taka już jestem. Lubię ruch i dynamiczną przestrzeń wokół siebie.
BIURKO
[Zdjęcia: IKEA]
Tu nie szukam oryginalności - IKEA ma świetne rozwiązania i nie zawaham się z nich skorzystać.
Marzył mi się też ich drewniany blat, ale na razie nie zamierzam wydawać tyle kasy. Wiecie za to, że kocham sklejkę (klik!), więc o sklejkowym blacie gadałam do siebie od dawna. Kiedy zobaczyłam jak u Dagmary z roomor! słowo staje się ciałem (klik!):
[Zdjęcie: roomor!]
...pomyślałam, że i u mnie by mogło.
Jedną z zalet sklejki jest cena. To bardzo ważne, bo ma to być niskobudżetowa (acz stylowa!) odsłona gabinetu. Blat z grubej (21 lub 27 mm) sklejki będzie mnie kosztował tylko 300 zł. Niestety będzie musiał być łączony, ale i z tym damy sobie radę. Wszystko jest dla ludzi.
Gdyby nie to łączenie, oparłabym go na samych kozłach. Ach, i gdyby nie komputer, który trzeba będzie ukryć w szafce. W związku z w/w komplikacjami planuję na jednym krańcu podeprzeć blat na czarnym koźle, a na drugim oraz pod łączeniem - na zhakowanych ALEX-ach (może czarne szuflady czy coś...)
NAD BLATEM
Ma się dziać! Bardzo podobają mi się wszelkie organizery z siatki, tablice kredowe, korkowe i magnetyczne, tzw. pegboards oraz podkładki z klipem - clipboards. Zresztą, co ja będę gadać, sami zobaczcie:
pegboard, czyli perforowana płyta MDF
|
clipboards - podkładki z przydatnymi klipsami
|
Ciekawe, jak się to u mnie sprawdzi, bo nie mam pięknych narzędzi i gadżetów. Nie mam identycznych toczka-w-toczkę niteczek w kolorach tęczy. A kredki... wiecie, że mam te same kredki od podstawówki? Nie, nie tej samej marki. TE. SAME. KREDKI.
KRZESŁA
Plan na krzesła jest następujący: w piękny letni dzień będę się przechadzać po osiedlu i pod jednym ze śmietników znajdę trzy porzucone, niekochane krzesła:
Windsora:
Thoneta:
i takie oto szkolne:
...będą stare, zniszczone i smutne. I bardzo się ucieszą, kiedy je znajdę i adoptuję. A ja otoczę je matczyną miłością, nakarmię piersią, dam nowe życie i cały pokój we władanie.
UWAGA! Może się wszakże zdarzyć, że krzesłom się coś pomyli i będą czekały na mnie pod Waszym śmietnikiem. Jeśli je zauważycie - koniecznie dajcie znać! No chyba że sami postanowicie je pokochać i odmalować.
Jak widzicie, strefa biurkowa zapowiada się dość typowo-pinterestowo. Ale jeszcze Was zaskoczę, bądźcie czujni i czekajcie na kolejny gabinetowy wpis!