1.03.2015

Dobry dzień, by zacząć coś nowego

Witajcie Kochani!

Już od jakiegoś czasu przygotowywałam się do tej chwili - do zasiedlenia i umeblowania mojej prywatnej przestrzeni w ogromnej blogosferze. Przy dwójce (chorych ostatnio) małych dzieci nie byłam w stanie nawet na chwilkę usiąść przy komputerze. Ale już jestem. Z wielkim zapałem (słomianym, fakt), energią, lecz i "z pewną taką nieśmiałością". Ekhem.

Dzisiejsza data jest świetna, by zacząć coś nowego. Na samą myśl, że już marzec, robi mi się weselej! Wam nie?

Jesteście ciekawi, co znajdziecie na blogu? Przede wszystkim to, czym ostatnio żyję, czyli:

- moje starania, by niedrogo, ale z charakterem urządzić nasze mieszkanie
- inspiracje, które znajduję w otchłani Internetów, gapiąc się w ekran smartfona o 2:00 w nocy
- wszystko, co wychodzi spod moich niespokojnych rąk (trochę tego jest) i wygląda na tyle dobrze, że nie wstyd to pokazać (z tym już bywa różnie)
- zapewne niemało dzieci. Moich. Choćby dlatego, że ciężko tu zrobić zdjęcie, żeby w kadr nie weszły (Nie no, żartuję. Kocham moje dzieci. Poważnie.)
- zapewne mało kulinariów (podczas rozdawania talentów ewidentnie musiałam w innych kolejkach stać...)
- lajf. Stajl. Mój. Czyli pilot do telewizora, pączki z dziurką, zwariowane życie na przedmieściach, szalone spotkania towarzyskie z karmiącymi matkami, sporty ekstremalne i drogie rowery. Czy jakoś tak.


Zapraszam, rozgośćcie się. Wszyscy są mile widziani.

Tak, z psami też.