20.05.2015

Perły prababci

Nie ogarniam swojego życia ostatnio. Niby nic się nie dzieje, a jednak... dzieje się za dużo. Na nic nie mam czasu, wszystko robię na wariata. W ciągu dnia, kiedy Mały ma drzemkę mam tyle do zrobienia, że siadam i nie wiem, w co włożyć ręce. I tak na zastanawianiu się i durnym gapieniu w ekrany mijają mi te dwie godziny. Obiecuję sobie, że wieczorem zajmę się blogiem, domem, mężem, życiem całym, tymczasem po prostu... zasypiam. Wiecie, że na 10 ostatnich nocy 7 przespałam w opakowaniu? Zasypiam karmiąc Małego. Budzę się wtedy w środku nocy, nie wiem, gdzie jestem, dlaczego jest tak ciemno, no a skoro jest noc, to dlaczego mam na sobie dżinsy...


Niedawno odwiedziliśmy babcię mojego Męża na Podkarpaciu. Niby tylko weekend, dwie noce, a jakoś tak regenerująco było i dobrze... Szkoda, że tak krótko.

Ten pobyt był też dla mnie wyjątkowy z innego powodu: po raz pierwszy chodziłam po domu Babci węsząc i szukając pięknych staroci i meblowych perełek. Co wyniuchałam? Zobaczcie sami:


pufy przywiezione przez Teścia prawdopodobnie z ZEA i uzbeckie dywany kupione za grosze

ten stolik chętnie bym przytuliła

telefon wydębiliśmy, jest nasz!

zestaw brydżowy ;)

nie powstydziłabym się takiego stolika w salonie!

ja mojej babci wytłukłam wszystkie kryształy, ale jak widać, nie wszystkie wnuki takie złe

Babcia Starego jest całkiem znaną w okolicy hafciarką - ma w szufladach dziesiątki pięknie zdobionych przez siebie obrusów, serwet, bieżników. Są o niej wzmianki w książkach o lokalnym rękodziele, nie raz prowadziła też warsztaty w Domu Kultury.


Duży, zachwycony, wdrażał się w zawód strażaka. Miał okazję posiedzieć w 40-letniej Tatrze, która wkrótce pojedzie do pobliskiego muzeum i stanie się pełnoprawnym eksponatem.

u kur zero entuzjazmu

licznik do 120 - może to w milach?

Od zawsze lubiłam jeździć do tego domu (tzn. od kiedy znam mojego męża), bo lubię jego atmosferę, liczne pamiątki przywiezione przez mojego teścia, duży ogród. No i wieś. Co prawda dom jest w "centrum wsi", a na przeciwko są markety, poczta, przychodnia - czyli zupełnie niewiejska infrastruktura, ale wystarczy oddalić się od drogi, przejść przez rozklekotany drewniany mostek nad rzeką i już jesteśmy w innym świecie.

natura, wioska, pitu-pitu. Najlepsza i tak zawsze jest kosiara.

Uciekam do realnego życia. Błagam, powiedzcie, że takie kryzysy mijają, bo już nie mam siły...